Wywiady

Calm The Fire [odwrócone priorytety] wywiad z Conflagration zine


Calm The Fire to znana tu i ówdzie trójmiejska banda, która szerzy na polskich ziemiach nieświętą mieszankę metalu, punka i hc. Za kilka dni wychodzi ich najnowszy CD zatytułowany "Blackout". Rozmowę z Paciorem, wokalistą CTF przeprowadziłem w styczniu, kiedy to wraz ze swoją kompanią odwiedził moją mieścinę. Z pewnością był to jeden z najlepszych rozmówców, na jakich trafiłem.

No to zaczynamy. Na początek może powiedz jak wrażenia odnośnie wczorajszego koncertu w Lublinie. Jak się udała ta impreza i jak publika przyjęła Wasz koncert?

Wczoraj byliśmy pierwszy raz w Lublinie i było bardzo fajnie. Dużo ludzi, chociaż na początku się na to nie zanosiło. Organizator był trochę spięty, obawiał się wtopy, ale było spoko. Przede wszystkim grały z nami świetne zespoły, na Government Flu była super zabawa, nam się też bardzo dobrze grało. Jak publika przyjęła? Wiesz co, ciężko mi to oceniać. Nam się podobało w każdym razie.

A jak oceniacie dzisiejszy koncert? Był robiony trochę z doskoku, spontanicznie...

Z reguły takie koncerty bardzo fajnie wychodzą, nam się bardzo podobało pomimo tego, że pogoda nie najlepsza, no i poniedziałek. Kto robi koncerty w poniedziałek hehe? Szkoda, że byliśmy jedynym zespołem, gdyby było inaczej na pewno ludzie by się bardziej rozruszali. No ale wychodzimy z założenia, że lepiej zaryzykować i zagrać taki koncert niż siedzieć na dupie.

Z tego, co widziałem dużo koncertujecie ostatnio. Skąd w ogóle zamysł tej trasy, którą teraz odbywacie?

Raz na rok staramy się zorganizować taką jedną dłuższą trasę, tak ok. 9-10 dni. Każdy z nas pracuje i generalnie cieżko z koncertami. Czasami zorganizujemy sobie jakiś weekendowy wypad, ale i tak jest ciężko. Mieszkamy w Trójmieście, to jednak jest daleko wszędzie, nawet do Warszawy czy gdziekolwiek. I akurat pojawiła się opcja paru koncertów i stwierdziliśmy, że to rozciągniemy. I jako, że robiłem trochę koncertów, otworzyłem mapę, popatrzyłem gdzie pojechać, kogo się zna, kto by mógł pomóc, no i zrobiła się z tego trasa 9-dniowa. No i uważamy, że jest to bardzo fajna sprawa oderwać się po ciężkim tygodniu, miesiącu, roku... Zamknąć drzwi od busa i wiesz, taki kompletny reset. Od pracy, od obowiązków rodzinnych, domowych, problemów. Wyłączasz komórkę i odrywasz się od tego wszystkiego razem z twoimi najlepszymi kumplami z zespołu. Jeździsz, spotykasz nowych i starych znajomych w każdym mieście i to jest to...

Powiedziałeś - "z najlepszymi kumplami z zespołu". To mnie trochę zaciekawiło, bo z tego, co wiem jesteście z różnych miast. Z Bytowa, z Trójmiasta... I jak to jest, że tworzycie tak zrzytą "paczkę"? Czy znaliście się wcześniej przed założeniem kapeli?

Gramy już 6 lat, ja poznałem naszego oryginalnego basistę, który pochodził z Bytowa, ale razem studiowaliśmy razem. Potem poznałem naszego gitarzystę też mieszkającego w Bytowie wówczas. No i zakolegowaliśmy się, gadka-szmatka... I jakoś jesienią Olek, który już nami nie gra zaprosił mnie do Bytowa na próbę, a ja w tempie szalonym wsiadłem w PKS i tak się zaczęło... Przez 5 lat graliśmy tam próby. Później było tak, że cały zespół mieszkał w Trójmieście, pracował... Później przyszedł do nas Radek grający na basie, były perkusista Żwirek został w Bytowie i wiesz... Czas leciał, każdy mieszkał w Trójmieście i nikt za bardzo nie miał czasu jeździć na próby do Bytowa. Doszło do tego, że wszyscy gramy teraz próby w Trójmieście.

Wychodzi na to, że się zajebiście skumplowaliscie na wspólnym graniu, co jest o tyle fajne, że są kapele, których członkowie bardzo z dystansem do siebie podchodzą, grają dla samego grania i nie zamierzają utrzymywać jakichś tam wielce przyjacielskich stosunków...

Wiesz co, nie wiem czy dałbym radę (chłopaki myślą chyba podobnie) grać w zespole z kimś, z kim się nie kumplujesz, bo ciężko by wtedy cokolwiek robić razem, grać próby. Są to moi najlepsi kumple i nie tylko gramy razem, ale i często się razem spotykamy. Zresztą z Radkiem i Wojtkiem mieszkałem przez długi czas. Teraz jak się wyprowadziłem, Wojtek mieszka piętro nade mną, tak więc wiesz, wszystko jakby zostaje w rodzinie i można powiedzieć, że jest to zespół mocno rodzinny hehe.

Odniosę się teraz do Waszej muzy. Jest dosyć trudna do sklasyfikowania. Kumpel, który był wczoraj na waszym koncercie określił Was jako metalową kapelę, ale mimo to sporo słychać w Waszej muzie inspiracji jakimś d-beatem czy po prostu punkiem. I jak to się ma do Waszych zainteresowań, inspiracji? Czy jest ktoś kto słucha raczej metalu, ktoś bardziej punka itd.?

Szczerze? Nam jest również bardzo trudno scharakteryzować to, co gramy. Kiedy zaczynaliśmy, to raczej nie umieliśmy grać i wychodził nam taki siermiężny metalcore. Każdy z nas trochę lubi metal, Wojtek- gitarzysta, siedzi totalnie w metalu, a szczególnie w szwedzkim death metalu...

No, no właśnie... Ludzie piszą, że zrzynacie z Entombed hehe...

Czy zrzynamy? Pewnie trochę tak...

Ale wiesz zawsze jest jakiś tam punkt odniesienia... Zacna kapela to i jest czym się inspirować hehe.

No właśnie, każdy chcąc nie chcąc kimś się tam inspiruje i chcąc nie chcąc jakieś tam wpływy można usłyszeć. Miłe są porównania do takiego zespołu, ale też z drugiej strony nie dajmy się zwariować. W miarę grania pojawiły się większe umiejętności i chyba po jakimś czasie w końcu zaczęliśmy grać to, co zawsze chcieliśmy. Czyli jest metal, jest punk-rock, jest hardcore - wszystko. Generalnie gramy metal mocno osadzony w punk-rocku i generalnie jest to zespół punkowy i nie będzie zespołem metalowym. Utożsamiamy się z punk-rockiem i nie tylko z muzyką, ale i samą sceną, ideologią która za tym idzie. I to jest dla nas najważniejsze.

Jeśli już jesteśmy przy tego typu tematach... Wychodzi na to, że wasze teksty są mocno zaangażowane i właśnie chciałem zapytać jak to jest z inspiracjami, jeśli chodzi o tę płaszczyznę twórczości? Czy dzieje się to na takiej zasadzie, że na przykład siedzisz sobie na necie, czytasz jakiegoś bulwersującego newsa i spontanicznie siadasz i piszesz swoje przemyślenia? A może jest tak, że macie gotowy kawałek i siadasz i myślisz sobie "jest kawałek, muszę mieć do niego tekst" i wymyślasz sobie tematy, żeby go napisać...?

Szkopuł jest taki, że rzadko piszę teksty. Kurwa, no nie jestem w tym najlepszy... Ale najczęściej piszę, kiedy jestem wkurzony, ale nie daną sytuacją, tylko to się zbiera we mnie i w końcu pluję jadem hehe. Nie są to teksty najwyższych lotów, nie oszukujmy się... Dużo ludzi marudziło, że piszę po angielsku, a nie po polsku. Piszę po angielsku, mimo że nie władzam tym językiem doskonale. Po prostu uważam, że w takiej muzyce lepiej brzmi. A jeśli chcesz pisać teksty po polsku to musisz to umieć robić, bo po prostu często wychodzą z tego wiesz, jakieś rymy częstochowskie i pretensjonalna tandeta. Generalnie nasze teksty są wkurwione jak muzyka, bo ten zespół to jest pięciu gości wkurzonych na wszystko, pięciu nerwusów hehe.

Na jakie rzeczy chcecie najbardziej zwracać uwagę w swoich tekstach?

Na ludzką głupotę. Wiesz, przeglądasz wiadomości internetowe, oglądasz telewizję i widzisz to jak bardzo ludzie chcą grać z Tobą w chuja. Trzeba wziąć pod uwagę to, że te informacje, które dostajemy przez internet, telewizję czy gazetę to jest w 95% wielka manipulacja i tak naprawdę ciężko jest znaleźć medium, które nie byłoby stronnicze, które byłoby obiektywne... Z tego jak dorastasz z wiekiem, od ludzi którymi się otaczasz otrzymujesz życiową prawdę, która jest najważniejsza w kształtowaniu własnego zdania, poglądów... I o tym tak naprawdę śpiewam. O rzeczach, które na codzień przeszkadzają mi w tym, żebym był spokojny, żebym miał święty spokój. Bo tak naprawdę, tego właśnie potrzebuję. Ale denerwuje ta cała klika - telewizja, politycy, ludzie wysoko postawieni, jacyś szefowie, tzw. mądre głowy, które wchodzą z butami w moje życie, chcą je planowac krok po kroku... Bardzo mnie to wkurza, dla mnie jest to jakaś mentalna klaustrofobia. To jest nie do wytrzymania i ten zespół jest takim wentylem bezpieczeństwa...

Jak myślisz, czy gdybyś nie był zaangażowany w scenę hardcore/punk, byłbyś równie uczulony na te wszystkie sprawy społeczne, polityczne... Czy przeglądając "niusy", o których wspominaliśmy, nie spływałoby to wtedy po Tobie?

Był taki zespół z Trójmiasta Die Last i miał taki tekst: "im więcej wiem, tym gorzej się czuję". Wydaje mi się, że ludzie, którzy sa mocno zaangażowani w scenę hardcore/punk mają troszkę większe poczucie świadomości, oczy i uszy szerzej otwarte i bardziej analizują sobie to, co się dzieje wokół nich. Potrafią zauważyć, że coś jest ściemą, syfem... Ale przez to jesteśmy bardziej wyobcowani i trudniej jest nawiązać kontakt ze światem zewnętrznym. I ta cała scena jest takim miejscem dla takich wrażliwych, przewrażliwionych (czasem totalnych idiotów, z którymi nie chcę mieć nic wspólnego)... Scena to jest coś jak blokada bezpieczeństwa, stawiasz mur, gdzie po drugiej stronie jest to całe społeczeństwo, o którym mówimy... Każdy robi, co robi, musi, bo musi... Jak zacząłem pracować - poniedziałek, wtorek...środa, czwartek, piątek... I nieważne, że pracę, którą wykonuję, chciałem wykonywać dwa lata temu... Po prostu skutecznie zabito we mnie wszelką chęć do zmienienia czegoś. I dlatego uważam, że gdybym nie był w scenie, najprawdopodobniej byłbym jednym z takich wiesz, ludzi którzy robią, bo muszą. Szkoła, praca, dziecko, żona...Nie chce mi się tak żyć i dlatego mamy ten zespół, dlatego o tym głośno mówimy...

A jakby z takiej strony popatrzeć - wiesz, nas jest w scenie mało, świata nikt nie da rady zmienić, ale wydaje mi się, że lepiej jest chyba żyć w takiej własnej utopii i trochę izolować się od tego, co się dzieje wokół niż niż tkwić bezsensownie w tym, co wszyscy i powielać kolejne schematy...

No dokładnie, nie jesteś w stanie tego zmienić, nie przejmiesz kontroli nad światem... A nawet jakbyś przejął, to by się kłóciło z tym, przeciwko czemu walczysz. Lepiej sobie tworzyć takie własne lokalne enklawy, społeczności, które starają sie być jak najbardziej samowystarczalne i umówmy się... ciężko jest być w 100% niezależnym, szczególnie w tym kraju. Ale jeżeli się starasz, będziesz pewien poziom niezależności osiągał i jeżeli jesteś naprawdę zdeterminowany, to możesz to zrobić i po prostu polepszyć sobie życie psychiczne.

Teraz zmienimy trochę kurs. Chciałem zapytać o stosunek do religii w hc/punk. Temat całkiem na czasie, chociażby w kontekście dyskusji na forum h-c.pl. I poza tym czytając Wasze teksty zapadło mi w pamięci takie fajne zdanie, w kontekście zwracające uwagę na ludzi, dla których ważniejsze jest pójście do kościoła, niż to że w ich rodzinie dzieje się źle...

To wers z "Living Proof", w którym chodziło mi o ludzi, którzy właśnie chodzą do kościoła, leżą krzyżem przed ołtarzem, potem wracają do chaty i żonę jeb!, bo kiełbasa była zimna czy coś w tym stylu. Nie rozumiem tego po prostu... To mnie denerwuje w religii - obłuda... Nie mówię, że wszyscy, ale... Ustalmy jedną rzecz, nie jesteśmy wierzący, ale i nie żadnymi satanistami... Zaraz pewnie spytasz o te krzyże odwrócone, ale zaraz o tym pogadamy hehe. Niech każdy sobie wierzy w kogo i w co potrzebuje... Bo każdy w coś wierzy. Jak nie w Boga, to kurwa w kamień. Jeden wierzy w pieniądze, jeden wierzy w ludzi, drugi w swoją mamę... Każdy musi wierzyć w coś, bo jak nie wierzysz to chyba jesteś pusty. Ale denerwuje nas wszechobecny kościół katolicki w Polsce, chodzi o politykę w mediach i to, jak wpływa na mentalność ludzi.

A jak odnosicie się do kapel, które zawierają w swoim przekazie chrześcijańskie treści? Zespoły, które określają się jako chrześcijańskie, z miejsca są bojkotowane dlatego, że otwarcie przyznają się do swoich poglądów...

To jest dla mnie głupie. Bojkotować to można wiesz, kapele naziolskie i tyle. Wiadomo, że punk rock z religią nigdy nie był po drodze, ale jeżeli ktoś jest chrześcijaninem, katolikiem, ale jest świadomy, nie jest idiotą i nie obnosi się na każdym kroku ze swoimi ideałami, to mi to zupełnie nie przeszkadza. I jeżeli ktoś dzięki swojemu zaangażowaniu w, nie wiem, Kościół, może wnieść coś pozytywnego do sceny, zrobić coś dla ludzi wokół, to nie ma właściwie o czym rozmawiać. Nie jestem za sprowadzaniem wszystkiego do określania, że coś jest czarne, a coś jest białe.

Zapytam teraz o tą symbolikę, którą się posługujecie - odwrócone krzyże i takie tam. Dodam jeszcze taką sytuację, z racji tego, że większość z Was to wegetarianie. Ktoś ostatnio zarzucił mi, że kreuję się na jakiegoś nihilistę nosząc koszulkę z napisem "I hate people" dodatkowo nie jedząc mięsa. Wydaje mi się, że niektórzy nie potrafią dostrzegać prowokacji i oddzielić pewnych rzeczy...

Jeśli chodzi o nas, nie chodzi raczej o prowokację. Ale zacznę od początku... To jest bardziej symbol jakiegoś nieporządku, ogólnie protest. To jest nasz środkowy palec w stronę wszechobecnej dominacji Kościoła katolickiego w Polsce. Ale nie w stronę ludzi wierzących. Odnosi się to bardziej do życia codziennego. Krzyż do góry nogami to jest postawienie codziennych priorytetów tzw. normalnego człowieka do góry nogami. A co do tego "nienawidzę ludzi"... Powiem tak, często łatwiej sie "dogadać" ze zwierzętami niż z ludźmi. A poza tym, ktoś kto nie jest dobry dla zwierząt, nigdy nie będzie dobrym człowiekiem. I tyle.

Teraz wrócimy do spraw stricte-zespołowych. Widziałem, że macie na profilu teledysk. Bardzo fajnie zrealizowany. Czy odbywało się to podczas jakiegoś koncertu czy po prostu była to zaimprowizowana sytuacja ze znajomymi?

Nasz kumpel Ponton, który się bawi trochę kamerą ma zajawkę na montowanie filmów. Stwierdził, że się tego podejmie. Wynajęliśmy trochę sprzętu, zwołaliśmy znajomych, nakręciliśmy klip, potem zagraliśmy mały koncert dla nich. To taka zabawa, dodatek do płyty, żadna tam jakaś napinka na coś, po prostu taka mała fanaberia. Jak to oglądamy, to jest trochę śmiesznie jest momentami, ale momentami wygląda zajebiście. Fajna pamiątka.

Macie w swoim repertuarze cover Siekiery. Naturalnym jest, że spytam o powody takiego wyboru.

Siekiera był to zespół, który miał potężną moc, szczególnie w tekstach...Wiesz, legendarne demo `84, ja miałem wtedy 2 lata, a ktoś wypierdala z takim kopem na ryj, takimi tekstami...W tamtych czasach, gdybym był troche starszy, to chyba bym oszalał gdybym to usłyszał. Gramy ich numer, bo to świetna piosenka, kawał historii. Ma wielką moc. Moc, której brakuje wielu zespołom, nie tylko w Polsce, ale i na świecie.

A czy dużą uwagę zwracasz na teksty słuchając danego zespołu, co ma on do powiedzenia? Ja mam często tak, że kawałek mi wpadnie w ucho, podoba mi się, ale zupełnie nowego wymiaru nabiera, kiedy zagłębię się w tekst.

Jest dokładnie tak jak mówisz. Zawsze czytam teksty, ale generalnie jestem trochę mocno do tyłu z muzyką, mało poznaję nowych zespołów. Jest tego teraz tyle, taki nawał... Z internetu się wręcz to wylewa. I pozostaję przy tych swoich najlepszych zespołach albo poznaję jakiś zespół po jakimś tam dłuższym czasie i dopiero się jaram...I wtedy niektórzy mówią: "e, ale to było przecież modne x czasu temu" hehe. I zawsze mi to tak opornie szło, ale chyba największą radość mam jak znajdę coś z opóźnieniem. Ale zawsze patrzę na teksty, nie lubię czytać jakiegoś kurwa marudzenia o niczym... Jeśli jest dobry tekst, szybko mi taki zespół wpada w ucho i zachęca do kupna płyty.

Z Waszego myspace wywnioskowałem, że część z Was bardzo lubi Neurosis. Nawet w jednym z Waszych numerów zwróciłem jeden taki świetny, wolny sludge`owy riff sączacy się przez jakiś czas.

Tak, bo wiesz i Wojtek i Radek, szczególnie Radek jest szalony na punkcie Neurosis, Wojtek też słucha bardzo wielu zespołów sludge`owych. Fajnie jest sobie coś takiego od czasu do czasu puścić. Ja bardzo lubię Neurosis, w sumie niedawno poznałem, słyszałem gdzieś tam kiedyś pierwszą płytę, gdzie grali takiego hardcore`a fajnego, a gdzieś ok. pół roku temu zacząłem słuchać dokładnie, zespół powala i jest sporo tych zespołów, które chcą grać jak oni. Ale niee, ja nie mógłbym grać sludge`u, bo bym chyba usnął hehe.

Jeśli chodzi o trójmiejską scenę, jak oceniłbyś jej kondycję?

Kondycja jest bardzo dobra, bo robimy w kilka załóg sporo koncertów. Zajebistą sprawą jest to, że crustowcy, punki, hardcore`owcy, trochę oiowcy trzymają się razem i nie ma problemów, żeby razem robić imprezy. No kapel jest mało, bo jest Filth Of Mankind, jest Strong So Far, jesteśmy my i jest kilka mniejszych zespołów. Ale za to jest masa fajnych koncertów, dużo ludzi przychodzi, zajebista atmosfera. Problemem kapel jest głównie to, że nie ma za bardzo miejsc do grania.

Udało się Wam zwiedzić kilka krajów ościennych, graliście m.in z Kaliningradzie. Jak tam było, jak się spodobała Rosja?:)

Kurwa, koncert szalony, było może 400-500 osób. No naprawdę to były szalone dni w Kaliningradzie, litry wódki się wylały, potem pojechaliśmy - Litwa, Łotwa, Estonia, też bardzo fajne miejsca, koncerty.

Zdarzało się Wam rozdawać autografy? :)

W Kaliningradzie hehe. Kurde, to było szalone przeżycie, stoję sobie pod sceną, dużo ludzi, lekka trema, a tu czujesz jak ktoś cię po dupie smyra, odwracam się, a tam rozanielone małolatki z ołówkami i kartkami. No kurwa było to dziwne, no bo co niby mam napisać na tej kartce "Paciorek"? No proszę cię hahah... Kupa śmiechu.

No to chyba będzie wszystko, czas na ostatni przekaz hehe.

Cóż... Dzięki za wywiad, bo niewielu ludziom chce się coś robić i cieszę się, że znaleźliśmy trochę czasu, żeby sobie pogadać. Kilka razy zabierałem się za robienie zina, strony, ale kończyło się na zapale. Fajnie było się spotkać.


http://conflagration.one.pl/wywiady/39/calm_the_fire_%5Bodwr%C3%B3cone_priorytety%5D/





---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Guantanamo Party Program wywiad z ProgRock


ProgRock.org.pl: Wyrośliście na gruzach zespołu Bonito, parającego się raczej deathem i grindem. Co spowodowało transformację Waszego stylu?
Wojtek Feret: W Bonito inspirowaliśmy się raczej screamo, noise. Rozpoczynając nowy projekt chciałem dać upust swojej fascynacji Today Is The Day i Converge. A ponieważ Kuba  (Przybyłek, perkusista, przyp. P.T.) non stop naparzał blasty, numery nabrały charakter ostro grindowy. Niestety trochę opornie nam szło. Grzesiek, który jako jedyny był wkręcony w kapele „neuro” zawsze chciał przemycić jakiś sludge'owy patent. Raz mu się udało, potem ja coś przyniosłem i nagle okazało się, że w takich wolnych, ciężkich numerach zgrywamy się najlepiej i wreszcie jest „to coś”. Wtedy GPP z pobocznego projektu stało się pełnoprawnym zespołem.
Darek Liboski: Bonito nie było zespołem ocierającym się ani o death, ani o grind. To była wypadkowa screamo, nosie`u i hard-core`u. Takie były początki GPP. Ciężko mówić o konkretnych fascynacjach. Chodziło po prostu o robienie rzeczy brutalnych, szalonych, szybkich i nieograniczonych przez jakieś ramy i stylistykę. Transformację spowodował fakt, że robiliśmy dość dużo numerów jak na półtora roku działalności. Jak już wspomniałem, nie planowaliśmy grać jak ktoś/ coś tam. Po prostu pomiędzy kawałki szybkie i brutalne wkradały się pomysły „walcowe”. Z czasem tych walców zaczęło pojawiać się więcej, bo zaczęło nam się podobać to, że muzyka kosztem spowolnienia nabiera większej mocy, mimo iż nie traci na brutalności. Tak mniej więcej w skrócie powstała obecna odsłona GPP.

Czy Guantanamo Party Program traktujecie jako mini czy longplay? Trwa niedługo, raptem 33 minuty.
W: Zdecydowanie jako longplay. Nie wyobrażam sobie by miały się na nim znaleźć jeszcze kolejne kompozycje. W muzyce cenię sobie ekspresję i intensywność, a przydługie utwory, płyty czy też koncerty nudzą. Jeżeli nasza następna płyta miałaby trwać godzinę to tylko dlatego, że pojawiłyby się jakieś intra/outra, przerywniki, sample. Godzina muzy w naszym wydaniu byłaby niczym tortury w Guantanamo, hehe.
D: Dokładnie. Jesteśmy zwolennikami pozostawiania niedosytu niż przesytu. Poza tym w takim kształcie te 33 minuty – przynajmniej dla nas – stanowią monolit i dorzucenie jeszcze jednego numeru mogłoby go skruszyć.

Nazywacie swój styl apokaliptycznym hardcorem. Dlaczego? Moim zdaniem ma znacznie więcej punktów stycznych z metalem. Czy ma to może związek z drogą twórczą praojców takiego grania, Neurosis, którzy faktycznie wyszli od hardcore'u?
ImageW
: Nasza muzyka to nuta schyłku świata – wizja końca fizycznego, jak i psychicznego… zarówno muzyka, jak i teksty inspirowane są mroczną stroną człowieczeństwa, stąd określenie "apokaliptyczny". Inspirujemy się głównie zespołami z szeroko rozumianej sceny h/c punk. Metal – praktycznie nie mamy z taką muzą styczności, a już na pewno kapele metalowe nie są dla nas inspiracją. Na pewno dużą inspiracją dla nas Neurosis, ale oprócz nich także Today Is The Day, Converge, His Hero Is Gone czy Godflesh – jak widzisz nie zamykamy się tylko w jednym stylu.
D: To proste. Wywodzimy się ze sceny hard-core punk. 70, a nawet może i 80% rzeczy, które słuchamy od lat to rzeczy tworzone przez ludzi pośrednio, bądź bezpośrednio związanych z tą sceną. Począwszy od Neurosis, przez Fugazi, Today Is The Day, różnej maści noise'y, crusty, grindy, hard core`y, których wymienianie tutaj zamieniłoby się w leksykon, a nie w wywiad. W związku z czym zdecydowany wpływ na nas i nasza twórczość miały kapele, które kreowały, bądź dawały podwaliny pod ciężką czy brutalną muzykę i to one, a nie kapele wywodzące się bezpośrednio z metalu spowodowały, że nasza muzyka brzmi, jak brzmi. Poniekąd dlatego nazywamy to hard core`em. A apokaliptyczny dlatego, że muzyka ta jednak wywołuje różne stany emocjonalne – przynajmniej w nas, poza tym teksty mają jednoznacznie przesłanie…

Stawia się Was w kręgu wykonawców postmetalowych, jak Neurosis, Isis czy Godflesh. Czy uznajecie to miejsce za właściwe czy może macie inne inspiracje?
W
: Częściowo na to pytanie odpowiedziałem powyżej. Wiesz, w każdym wywiadzie czy też recenzji GPP porównuje się nas do tej trójcy „post-metalu”: Neurosis, Cult of Luna, ISIS. Obawiam się tego, że ktoś kto przeczyta takie porównanie od razu wie co, jak i kiedy w naszej muzyce. Niektórzy może już od razu odrzucą naszą płytę przed przesłuchaniem. Mam cichą nadzieję, że ci, którzy jednak skuszą się na zapoznanie z twórczością GPP stwierdzą, że takie porównania to jednak tylko jakaś część, zalążek naszego stylu. Nie twierdzę, że jesteśmy jakoś niesamowicie oryginalni, chciałbym tylko, aby słuchacz wychwytywał echa kapel nie-post- metalowych, np. tych o których wspomniałem powyżej.
D: Ja również o inspiracjach wspomniałem powyżej. Przyznam, że początkowo mierziło mnie stawianie nas w kolejce kapel naśladowców, czekających na skapnięcie kropelki splendoru Neuro–Isis–Cult Of Luno–Red Sparrowesowo–Eyehategodowo–postmetalowego. Po głębszym zastanowieniu się jednak stwierdzam, że nie ma to tak naprawdę żadnego znaczenia. Po pierwsze, dzisiaj ciężko jest być oryginalnym, a my wcale się na to nie silimy i nie zamierzamy, a po drugie, jeśli komuś się podoba nasza muzyka, to, to właśnie jest zajebiste, a nie fakt, że porówna nas do 10 kapel, których echa słyszy w naszej muzyce, a których my akurat nie słuchamy.

Mimo obecnej w Waszej muzyce porcji psychodelii nadal można Was uznać za zespół ekstremalny.
W: Tak jak wcześniej wspomniałem lubię muzykę intensywną. Tworząc nowe numery staramy się balansować pomiędzy ciężkimi walcami a łagodnymi, przestrzennymi wypuszczeniami. Zarówno dziesięciominutowy walec, jak i tak samo długie smucenie jest po prostu nudne – dlatego oprócz mocnych partii dodajemy te pozwalające złapać oddech, dodać przestrzeni, powietrza. Jeżeli nasza muza uznawana jest za ekstremalną to miło, choć nie dążymy do tego by być radykalnymi.
D: Powtórzę to, co mówi Wojtek. Nie dążymy do radykalizmu i tworzenia na siłę czegoś mocnego. Nasza muzyka odzwierciedla nasze stany emocjonalne. Być może to ma wpływ na tą „ekstremalność”. Nie wiem. Chyba nie umiem się wypowiedzieć w tej kwestii racjonalnie i tak by ominąć buńczuczny banał.

Postmetal jako kierunek ma już kilkanaście lat. A co sądzicie o nowej fali deformatorów blacku, jak Amerykanie z Cobalt i Nachtmystium czy francuskie Deathspell Omega?
W: Niestety nie znam tych kapel, a sam black metal odrzuca mnie przez image tych przebierańców w kolcach i z wymalowanymi buźkami.
D: Mam podobne zdanie. Poza tym nie wiem, co rozumiesz pod pojęciem „deformatorzy”. To kojarzy mi się raczej źle. Z nowej fali blacku znam za to Wolves In The Throne Room i myślę, że w stosunku do nich należy raczej użyć stwierdzenia reformatorzy. Ale to tylko moje zdanie.

Darku, czy planujesz kiedykolwiek urozmaicenie swojego wokalu także o czysty śpiew?D: Już mieliśmy taki kawałek, w którym starałem się śpiewać. Niestety nie był to dobry pomysł. Po pierwsze nie umiem śpiewać, po drugie nie wydaje mi się, aby na chwilę obecną czysty śpiew wniósł coś dobrego do naszej muzyki. Raczej odwrotnie. A urozmaicenie poprzez nowinki technologiczne… nie jestem za bardzo zwolennikiem. Nie znam się na elektronicznych zabawkach dających różne efekty czy barwy takich jak używa np. Mike Patton czy Cedric Bixler Zavala. Ale też nie wykluczam możliwości użycia podobnych (czytaj: tańszych / prostszych) rzeczy w przyszłości.

Czy utożsamiasz się ze swoimi ponurymi, introwertycznymi tekstami? Jeśli tak – musisz być udręczoną duszą. Czy może po prostu wpisałeś się w konwencję charakterystyczną dla postmetalu?D: Nigdy nie napisałem i nie napiszę – nawet do przysłowiowej szuflady – niczego, z czym się nie utożsamiam. Nie wiem, jaką jestem duszą. Nie mnie to oceniać. Choć faktycznie, nie patrzę na świat przez różowe okulary… A mój stosunek do ludzi jest raczej negatywny, co niestety wielu odczuwa… i niekoniecznie jestem z tego dumny… Warto jednak powiedzieć, że nie jestem jedynym autorem tekstów w GPP. Oprócz mnie pisze też Grześ (Sontowski, basista – przyp. P.T.). Chyba nie zdarzyło się jeszcze byśmy musieli sobie nawzajem tłumaczyć o co nam chodzi. Teksty nie są kwestią zarezerwowaną wyłącznie dla mnie. Po prostu poza mną i Grześkiem nikt się tego jeszcze w GPP nie podjął, co nie znaczy, że się nie podejmie.

Dlaczego zdecydowaliście się na teksty w języku polskim? Nie kusi Was, żeby powalczyć o zagranicznego odbiorcę?
W
: Polski język przede wszystkim stawia wyzwanie przed autorem, jak i słuchaczem. Poza tym… może dzięki temu będziemy oryginalni za granicą?
D: To raz, a dwa to fakt, że nie chce się silić na akcent. Mój angielski nie jest zbyt dobry i jakoś nie czuje się na siłach, aby nad tym popracować. Myślę, że nad tą kwestią zastanowimy się poważniej, jeśli pojawi się kiedyś jakaś możliwość wydania nas za granicą. Póki co ograniczymy się do tłumaczenia tekstów na język angielski we wkładkach płyt.

Jak doszło do wydania splitu wspólnie z Echoes Of Yul i Sun For Miles?
D
: Banał. Myspace, wzajemnie uznanie dla swojej twórczości, chęć podjęcia współpracy, a skoro ze względu na koszty wspólne koncertowanie może nam się nie udawać zbyt często, to chociaż split wspólnie postanowiliśmy wydać.

Nie macie wrażenia, że ten split to taka deklaracja, okrzyk: Uwaga na podziemie, czaimy się tam!
D
: Wiesz co? Myślę, że każdy zespół, który wydaje cokolwiek myśli podobnie. Uwaga, nadchodzimy! Chcieliśmy pokazać 3 różne spojrzenia na muzykę ciężką. Każde jest na tyle oryginalne, że ma szansę się obronić samo. Pytanie tylko, czy trafi na ludzi otwartych, poszukujących w muzyce czegoś więcej niż szufladkowania. Oczywiście nie każdemu się to musi podobać i nie każdemu się spodoba, bo to niemożliwe. Ważne jest, że dużo różnych ludzi (czyli słuchających różnej muzyki) odbiera ten split pozytywnie. To dodaje pozytywnego kopa i bez względu na to ile sprzedamy płyt, ważnych jest tych kilka dobrych opinii, bo… bo to po prostu kurwa miłe.

Jesteście zespołem na wskroś gitarowym. Nie kusi Was bogatsze użycie  elektroniki, jak u Neurosis czy Cult Of Luna?
W
: Kusi, kusi, ale niekoniecznie dlatego, że powyżsi ją stosują i jest to „trendy na tej scenie”. Elektronika odpowiednio użyta może wnieść ciekawe tło, dodać przestrzeni. Na  splicie dzięki pracy Jarka z Echoes Of Yul właśnie taki efekt otrzymaliśmy – utwory uzyskały więcej przestrzeni i powietrza. Czy dzięki temu są lepsze od wersji z płyty – nie wiem, na pewno na swój sposób są równie czarujące… Czy zdecydujemy się na stawki elektroniczne na następnej płycie jeszcze nie wiadomo, nowe utwory tworzymy jako czysto gitarowe, może przed wejściem do studia coś pokombinujemy, a może już przy miksowaniu. Zobaczymy, jest to dla nas temat otwarty.
D: Ja w tej kwestii chyba jako jedyny stawiam veto… Wolę, byśmy bronili się tradycyjnym instrumentarium. Ale zespół to nie tylko Darek Liboski.

Kiedy planujecie wydanie kolejnego materiału?
W: Jeżeli czynniki przeważnie utrudniające – czyli kasa i terminy – nie będą nas powstrzymywać, to okres początku następnego roku jest bardzo prawdopodobny. W każdym razie do tego czasu musimy także zrobić resztę materiału. Póki co rozpoczynamy tworzyć czwarty numer.
D: To ja może sprecyzuję. Początek przyszłego roku, przełom zimy i wiosny najdalej powinniśmy być już w studiu. Natomiast kiedy się to ukaże, to już zależy od naszego wydawcy i na to mamy wpływ niewielki. Obecnie pracujemy nad materiałem i nieskromnie powiem, że to co mamy zapowiada się na potężniejsze niż to, co się ukazało…

Jak wygląda koncert Guantanamo Party Program? To energetyczny show czy  raczej dostojne, mroczne misterium?
W: Tutaj zdecydowanie widać naszą muzyczną przeszłość i zapatrywania – na scenie panuje emo violence, hehe! Dalecy jesteśmy od zapalania świeczek i betonowych nóg. Krew, zerwane struny i 100% zaangażowania – oto GPP na scenie.
D: Dokładnie. Polecam sprawdzić i samemu ocenić przy najbliższej nadarzającej się okazji!!!

Dziękuję za rozmowę!


http://www.progrock.org.pl/content/view/6775/62


-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------